piątek, 16 września 2011

Wspomnienie Mariusza z dnia czwartego..................

Marzenia spełnione. Powoli widać braki w zaopatrzeniu (jedzenie, picie, paliwo, taśma życia prundu tysz nima.) Rejs minął . Wszyscy żyją mimo, że sytuacja była bardzo napięta. Mariusz troszeczkę zmoknął, gdyż złapał nas przelotny deszczyk, ale zmęczonemu zawsze przysłowiowy piach w oczy… Szybko jednak się rozjaśniło (na pięć minut). Razem uprzątnęliśmy bardzo, ale to bardzo ubrudzony pokład (za czwartym podejściem). Złe warunki atmosferyczne doprowadziły do uszkodzeń, straciliśmy kawałek lazy jacka. Na obiad skonsumowaliśmy leczo z kiełbasą, polędwicą, tonami cebuli z czosnkiem i dobrze dobranymi ziołami. Dzisiaj w nocy mają dziać się zawrotne rzeczy (szczególnie na rufie) . Nigdy nie wiadomo jak wyglądają chrzty jachtowe. Możliwe, że obudzimy się z ręką w nocniku. Ogólnie wyjazd zbliża się ku końcowi. Jutro zaczynami przygotowania do powrotu.  Zapewne wrócimy zmęczeni, bo czeka nas bardzo długie sprzątanie… Wszyscy mają mieszane uczucia. Jednocześnie są szczęśliwi i smutni. Szczęśliwi są dlatego, że było naprawdę fantastycznie – jachtowej atmosferze  nie można nic zarzucić. Wręcz przeciwnie, napięcie podtrzymują Sorowie i sternicy. Smutni  - to oczywiste!  Jutro będziemy się męczyć około dziesięciu godzin w naszym cudownym PKP. Jak my wstaniemy w niedziele na ślubowanie, a w poniedziałek do szkoły na dwie matematyki???
Mariusz&Mariusz :-)

Trzeci dzień okiem załoganta..... :-)


Marzenia się spełniają, przygodo witaj! Trzeci dzień naszego rejsu minął bardzo szybko. Nuda zrobiła swoje. Mariusz (naszła nas faza na Mariusza) zrobił nam pyszne śniadanie i popłynęliśmy rankiem na północ. Mamy bardzo dużo pytanek na szybkości do sterników. Warunki były bardzo trudne: wiatr wiał z siłą mniej więcej 5 Bf. Około godziny 15 zawinęliśmy do portu, ponieważ wiedzieliśmy, że pogoda się pogorszy. Po wspólnie zjedzonym obiedzie (pyszne pulpety z makaronem ;-) ) integrowaliśmy się ze sobą, czyli po prostu gadaliśmy o głupotach,  śmialiśmy się, graliśmy na gitarkach i śpiewaliśmy.  Wieczorem zrobiliśmy fajne ognisko z kiełbaskami. Grzecznie położyliśmy  się spać o 24.00. ;-) Mamy dużo brudnych naczyń… - A może by je tak…? …wymyć? Nikomu się nie chce. Dzisiaj czeka nas ciężki dzień.  Musimy się halsować i pokonać  odległość Ogonki – Giżycko. Zobaczymy jak wyjdzie…
Mariusz & Mariusz

czwartek, 15 września 2011

Dzień drugi.

Noc minęła spokojnie. Było na tyle ciepło i niektórzy pozwolili sobie na nocleg na pokładzie. Rano wyruszyliśmy przez kanały w stronę J.Kisajna. Znając prognozę pogody wiedzieliśmy, że pływać będzie mogli do wczesnego popołudnia. Ok godziny 14,00 byliśmy w Sztynorcie i postanowiliśmy zostać tam na noc. Wiatr wzmagał się coraz bardziej. Załogi przygotowały obiad, później klar na jachtach. Po całym dłuuuugim dniu wieczór minął bardzo szybko. Spacer, kolacja i tak upłynął dzień drugi. Mamy nadzieję, że prognoza pogodny oszczędzi nas jutro. Plan na czwartek: J.Kirsajty, J.Mamry, J. Święcajty i nocleg w miejscowości Ogonki.

wtorek, 13 września 2011

Pierwszy hals.....

Giżycko przywitało nas wiatrem i słońcem. Załogi zapoznały się z zasadami bezpieczeństwa, poznały podstawowe informacje dotyczące etykiety żeglarskiej i budowy jachtu.


Po krótkiej odprawie wszyscy wyruszyli z Portu Ekomarina na J. Niegocin.


Do samego zachodu słońca pływaliśmy na "pełnych żaglach" i wieczorem zacumowaliśmy w Porcie LOK w Giżycku.

Dworzec PKP Warszawa Wschodnia

Przesiadka w Warszawie odbyła się bez większych zakłóceń. Zajęliśmy 4 przedziały i powoli, ale skutecznie zbliżamy się do Olsztyna........

Konduktor krzyknął "Odjazd..."

Zgodnie z założeniami o 4:40 siedzieliśmy już w pociągu, a o 4:55 ruszyliśmy do Warszawy.Podróż przebiega w ciszy i spokoju.